Wigilia w Warszawie to czas wyjątkowy. Idziesz sobie do mamy na obiadek przez puste ulice, place, skwerki gdy w pewnym momencie spotykasz nieznajomego, samotnie siedzącego na ławce po środku placu z ruskim "szampanem" w ręku. Nieznajomy przedstawia się jako Rafał vel Nietoperz, wariat dopiero co wypuszczony ze szpitala, wieczny podróżnik, stary rockendrolowiec jednym słowem - niespokojna dusza. Zaprasza do wspólnej biesiady na ławeczce połączonej z interesująca konwersacją. Częstując się wytrawnym trunkiem spędzam blisko godzinę w towarzystwie Nietoperza poznając jego zawiłe losy. Niestety spotkanie brutalnie przerywa telefon od mamy, która oczekuje mej wizyty przy rodzinnym stole. Żegnam się czule z nowym znajomym i ruszam przed siebie mijając smutnych ludzi czekających na busiki pod Pałacem oraz murzyna Mikołaja. Reszta była jak co roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz